Wola istnienia
Serdecznie witam wszystkich odwiedzających moją stronę
Nazywam się Daniel Szarpak znajomi mówią do mnie Rychu. Urodziłem się 31.03.1985. i mieszkam w pięknej wsi Wola Uhruska w woj. lubelskim.
Gdy miałem dziesięć miesięcy, moja mama zauważyła, że sam nie siedzę, nie raczkuję tak jak moi rówieśnicy, że ogólnie coś jest ze mną nie tak. Miała podstawy do tego, ponieważ przy moim porodzie było wiele komplikacji, lekarze za późno zrobili cesarkę i byłem przez prawie godzinę po porodzie martwy, nastąpiła reanimacja i po około 50 minutach udało im się mnie odratować.
Lekarze po przeprowadzeniu szeregu różnorodnych badań, zdiagnozowali u mnie cztero kończynowe porażenie mózgowe z dodatkową „atetozą” (mimowolne ruchy niezależne ode mnie).
Dla mojej mamy był to szok, ale nie załamała się zaczęła ze mną jeździć na rehabilitacje. Strasznie tego nie lubiłem. Pamiętam to jak dziś jak się wymigiwałem od ćwiczeń, ale teraz wiem że to wszystko było dla mojego dobra.
Malarstwo – moja pasja
Pierwsze sanatorium jakie pamiętam, znajdowało się w Busku Zdroju, szpital „Górka”. Nie pamiętam już ile razy tam byłem, ale na pewno 15. Bardzo mi się tam podobało, a szczególnie lekarz u którego byłem na oddziale.
Każdy pobyt w tym miejscu bardzo mi pomagał, a najbardziej różnego rodzaju zabiegi- basen, borowina, masaże wodne, a najbardziej skuteczne były kąpiele siarkowe, które bardzo mnie wzmacniały. Miło wspominam też terapię zajęciową, na której każde dziecko miało swój „raj” na ziemi, można było na nich malować, bawić się, rysowa itd.
Zacząłem od układania puzzli stopami. Pewnie wielu z was zadaje sobie teraz pytanie, dlaczego stopami a nie rękoma? A to dlatego, że odkąd zacząłem interesować się samochodami typu resoraki znacznie łatwiej było mi popchać je stopą niż ręką. Od tego czasu nogi zastąpiły mi w jakiś sposób ręce. Wszystko nimi robiłem.
Właśnie dzięki terapii zajęciowej zacząłem malować obrazy. Na początku kolorowymi farbami co mi się średnio podobało, bo będąc typem pedanta nie lubiłem się brudzić. Pani opiekun zaproponowała mi, abym spróbował wyklejać plasteliną. Pomyślałem czemu nie spróbować. Robiła mi różne szkice, które miałem wyklejać. Przyznam szczerze, że całkiem nieźle mi to wszystko wychodziło. Robiłem te obrazy wieloma metodami: wałeczkami, kulkami aż doszedłem do wycierania. Nauczyli mnie łączyć kolory, co dawało taki sam efekt jakbym malował farbami.
Swoje „małe dzieła sztuki” robię do dnia dzisiejszego, potem sprzedaję je najczęściej latem u siebie w miejscowości podczas festynów rodzinnych lub dożynek. Zdarza się że wykonuje obrazy na specjalne zamówienie albo tak po prostu daje je w prezencie moim znajomym. Sprawia mi wielką przyjemność, kiedy widzę jak ktoś bardzo się cieszy kiedy wręczam jemu obraz i ten blask w oczach… Tego nie da się opisać, to po prostu trzeba zobaczyć…
Prawdziwy przyjaciel
W swoim życiu miałem wiele wzlotów i upadków. Najgorzej wspominam okres kiedy dorastałem. Moi rówieśnicy strasznie mnie upokarzali w różny sposób, w różnych sytuacjach. Ale nie poddawałem sie tak łatwo, robiłem wszystko żeby im pokazać że pomimo tego ze jestem niepełnosprawny jestem człowiekiem, takim jak oni. Dzięki temu poznałem Bartka, mojego serdecznego przyjaciela, który zaakceptował mnie takim, jakim jestem. Wychowaliśmy się razem, spędzaliśmy ze mną całe dnie. Przychodził do mnie, razem bawiliśmy się, chodziliśmy na spacery, na ryby, na mecze. Kiedy mieliśmy po 16-17 lat zaczął mnie zabierać do baru, na dyskoteki, ogniska, na dziewczyny J Byliśmy jak takie dwie papużki nierozłączki. Opiekował się mną, ubierał, karmił. Pokazał mi, a przede wszystkim ludziom dookoła że jestem taki sam jak ludzie pełnosprawni. Pokazał mi czym jest życie, dzięki temu teraz nie mam problemu ze społecznością.
Pamiętam jak dostałem pierwszy wózek elektryczny, na którym sam mogłem się poruszać nie przepuszczałem że Bartek będzie o niego zazdrosny, uważał że jak jego dostanę to już nie będzie mi on potrzebny., lecz udowodniłem mu że tak nie będzie i faktycznie nie było. W dalszym ciągu spędzaliśmy czas razem z tą jednak różnicą, że już nie musiał mnie pchać tylko szedł obok mnie J. Jednak szara rzeczywistość nas rozdzielił. Bartek wyjechał do pracy do innego miasta, poznał tam kobietę, ułożył sobie życie i teraz bardzo rzadko się widujemy. Jednak jeśli jest tylko możliwość to się spotykamy, wspominamy stare dobre czasu i spędzamy miło czas w swoim towarzystwie. Nigdy nie zapomnę tego jak mi w życiu pomógł. Był, jest i będzie dla mnie jak BRAT…
Jeżeli chodzi o edukacje szkolną to ukończyłem szkołę podstawową i liceum o profilu informatycznym z maturą. Zdawałem egzaminy na studia, ale niestety się nie dostałem na wymarzony kierunek, a za rok już nie chciało mi się próbować…
LKS Vitrumu Wola Uhruska
W sezonie 2007/2008 spełniło się moje życiowe marzenie. W wakacje 2007 roku poznałem Artura, po kilku spotkaniach i rozmowach zaproponował mi żebym został jego asystentem w klubie piłkarskim. Nie mogłem w to uwierzyć, na początku myślałem że to jakiś żart…
Od małego kochałem football i marzyłem o tym aby pełnić funkcję trenera. Nigdy nie sądziłem ze się to spełni, a jednak sie spełniło. Od samego początku starałem się udowodnić piłkarzom jak i działaczom klubu, że to był dobry wybór. Uzgodniłem z Arturem że będę trenerem od bramkarzy. Przygotowywałem im specjalne treningi, które oni musieli wykonać. I znowu szok… Muszę przyznać że bardzo solidnie do tego podchodzili. To jednak było dla mnie za mało, postanowiłem wypromować jakoś chłopaków i klub. Zrobiłem stronę internetową dla klubu LKS Vitrumu Wola Uhruska. Było to dla mnie kolejne wyzwanie, ponieważ nigdy wcześniej nie robiłem stron. Ale po wielkich staraniach udało mi się… I muszę przyznać, że jak na pierwszą stronę w życiu to całkiem nie zła mi wyszła- najważniejsze że chłopakom się podoba. Największym sukcesem dla mnie i Vitrumu był moment kiedy zajęliśmy trzecie miejsce. Zaczął się mały szum wokół mojej osoby, bo dla mediów to była wielka sensacja że chłopak na wózku jest trenerem. Udzieliłem wywiadu w gazecie. Potem telewizja złożyła mi propozycję nakręcenia reportażu. Trochę się wahałem, ale w końcu się zgodziłem. Zrobiłem to dla chłopaków z klubu i dla takich ludzi jak ja. Pomyślałem, że reportaż ten uświadomi ludziom pełnosprawnym jak dużo mają, czego ja nigdy w życiu nie miałem i pewnie nie będę mieć…
I co dalej ?
Mam wiele marzeń i planów na przyszłość. Przede wszystkim chciałbym dalej pracować na stanowisku trenera.
Po drugie chciałbym mieć profesjonalną rehabilitacje, taką jaką przeszedłem w Krasnobrodzie. Trafiłem tam na magistra rehabilitacji, który nie cackał się ze mną, tylko ćwiczył!!! Miałem tzw. redresje, po każdym takim ćwiczeniu wychodziłem z płaczem, a czasami nawet zdarzało się że zwracałem z bólu. Długo nie mogłem się przełamać i czułem strach przed tym facetem, ale po kilku tygodniach efekty tej ciężkiej pracy były widoczne.
Myślę że jakbym miał taką rehabilitacje na co dzień to mógłbym może nie stanąć na nogi, ale wierze i czuje ze w dużym stopniu dałoby się mnie wyćwiczyć. Niestety moja mama już ma swoje lata i nie daje rady, bo do mnie trzeba dużo sił żeby cokolwiek zrobić. Po za tym mamy słabą sytuację finansową w domu, aby móc sobie pozwolić na opłacenie rehabilitanta.
Po trzecie chciałbym zacząć studiować…
Po czwarte chciałbym mieć swojego menadżera, który by promował moje obrazy i je sprzedawał.
Po piąte chciałbym być szczęśliwym …………
|